poniedziałek, 7 grudnia 2015

Rozdział 1

*Renesmee*

- Kochanie...- usłyszałam szept mojej mamy, która starała się mnie wybudzić. - Pora wstawać księżniczko. - poczułam jej lodowatą skórę na swoim ramieniu. Przeszły mnie ciarki i pospiesznie przykryłam się kołderką. 
- Nie chce mi się.- wymamrotałam zachrypniętym głosem. 
- Jak się spało? - zapytała. Poczułam, że kładzie się obok mnie. Odgarnęła moje włosy do tyłu.
- Dobrze, a tobie?- mruknęłam w poduszkę, na co kobieta się zaśmiała.
- Oj kochanie...- westchnęła.- Nie śpię już od dobrych dziesięciu lat. 
- A no tak.- zachichotałam. - W takim razie, co robiłaś dzisiejszej nocy? - spytałam, jednak nie odzyskałam odpowiedzi, więc odwróciłam się w jej stronę. Patrząc na minę rodzicielki, zdałam sobie sprawę jaka jest odpowiedź. Tata wiele razy mówił, że mama jako człowiek nie umiała kłamać, ani kryć się z uczuciami. Po przemianie w ogóle się to nie zmieniło. Podejrzewam, że gdyby jej serce wciąż biło, byłaby oblana rumieńcem.
- Czyli to samo co w każdą noc.- prychnęłam.
- Nie jesteś za młoda na takie tematy?- udała obrażona i dała mi delikatną sójkę w bok. W końcu jest pełnym wampirem. Jest dużo silniejsza od mieszańca. Czasem obchodzą się ze mną aż za nadto delikatnie. - Masz dopiero dziesięć lat.- zauważyła.
- Nie zapominaj mamo, że jestem hybrydą.- broniłam się.- I fizycznie i umysłowo odpowiadam siedemnastolatce. - uśmiechnęłam się szeroko.- Czyli jestem w wieku taty.- zachichotałam.
- O nie moja droga. - przedrzeźniała się ze mną.- Tato ma już 114 lat.
- Oj tam.- machnęłam ręką. - Ale jego rozwój zatrzymał się na siedemnastolatku.
- Tak córeczko, ale w zeszłym stuleciu, w takim wieku było się już dorosłą osobą.
- E tam... Powiedz mi lepiej czemu budzisz mnie tak wcześnie? - spytałam uświadamiając sobie, że jest dopiero 08:00.
- Zamknij oczy. - poleciła mi, a ja zrobiłam to, o co mnie prosiła.- A teraz uważnie słuchaj.
- Mamo...- jęknęłam, lecz nie otworzyłam oczu.- Dobrze wiesz, że nie mam tak idealnego wzroku i słuchu jak inne wampiry... Jestem nim tylko w pięćdziesięciu procentach. 
- Ciiiii...- przyłożyła swój aksamitny palec do moich ust.- To na pewno usłyszysz.
Westchnęłam i skupiłam się, aby usłyszeć to co chciała pokazać mi mama... Miała rację. Zdołałam to usłyszeć już po chwili. Sztuką byłoby tego uniknąć... Nienormalne dla człowieka - a normalne dla hybryd i wilkołaków, przyspieszone bicie serca... Bum bum bum bum bum. Nie było to moje serce. Należało do kogoś innego i dobrze wiedziałam do kogo. Poderwałam się z łóżka i wybiegłam z pokoju. Dzięki moim zdolnością już po dwóch sekundach znajdowałam się w małym saloniku, naszego kamiennego domku. 
Na kanapie siedział mój tata, a obok niego mój Jacob.
-Aaaa!- pisnęłam i podleciałam do ukochanego, rzucając mu się na szyje i siadając na kolanach.- Ale się za tobą stęskniłam!- wykrzyknęłam. Jestem pewna, że dzięki dobremu słuchu, moi dziadkowie oraz wujkowie i ciocie - to usłyszeli. - Nawet nie wiesz jak bardzo!
- Wiem Nessie.- przytknął swoje miękkie wargi, do mojego policzka.- Za pewne tak bardzo jak ja za tobą.- przycisnął mnie mocno do siebie.
- I po co ta ekscytacja.- zaśmiał się tata, ale dobrze wiedziałam, że ukrywa teraz to, jak bardzo nie podoba mu się moja bliska relacja z Jacobem... Nie żeby go nie lubił, ale jestem jego córką, a on co dzień musi znosić moje czułości z wilkołakiem. Ale to nie moja wina. To efekt wpojenia, które jest silniejsze od nas. 
- Edward...- zaczął Jake.- Nie przeginaj. Ja nadal jestem zły, że przez ciebie musiałem rozstać się z Renesmee na parę dni. - posłał mu mordercze spojrzenie, ale zrobił to bardziej na żarty niż na serio. 
Jacob nie traktuje go jak "teścia", a raczej jako przyjaciela. W końcu znali się długo przed moim narodzinami i kłócili się o moją mamę... Nawet gdyby próbowali to prze de mną ukryć, nie udałoby im się to. Już w brzuchu mamy wszystko rozumiałam i co się do mnie mówi i ogólnie jak słyszałam rozmowy. Wiem, że Jacob był zakochany w mojej rodzicielce, ale ona traktowała go tylko jako przyjaciela. Cała miłość jaką ją darzył znikła w momencie gdy mnie zobaczył... Urocze. Choćby chciał nie umie już czuć do mamy tego, czego czuł przed wpojeniem. Teraz potrafi kochać tylko mnie. 
- Miałem puścić moją córcię na parę dni do La Push?- prychnął tato.- Możesz sobie pomarzyć, wilczku. - Yh... Tak.. Reachle wyjechała z Paulem - swoim chłopakiem, który również ją sobie wpoił- za miasto i ktoś musiał zająć się niepełnosprawnym Billim. Zrobił to Jake, a tata nie miał najmniejszego zamiaru mnie do niego puścić. Uznał to za karę, za to, że nie wróciłam o określonej porze do domu, ze spaceru z ukochanym... 
- Mniejsza.- westchnął i spojrzał na mnie.- Ale teraz jestem cały twój.- uśmiechnął się łobuzersko. Nie miałam żadnych wątpliwości, że robi to po to, aby zdenerwować tatę. Zaraz się wkurzy i go stąd wywali.
- Masz rację córciu.- spiorunował Jacoba wzrokiem.
- Czytasz w moich myślach?- naburmuszyłam się.
- Nie tylko w twoich.- nie spuszczał oczu z Jake'a. Słowo daję, że jakby nie był wampirem już zrobiłby się czerwony ze złości. Ciekawe o czym myśli Jake, aby wkurzyć ojca.
- Nie chcesz wiedzieć Nessie.- wycedził przez zaciśnięte zęby. Jego dar zaczyna mnie załamywać. Nie dość, że czyta w myślach, to jeszcze kilku osobom na raz!
Spojrzałam błagalnie na mamę, a ta puściła mi oczko i na chwilkę stanęła bez ruchu, po czym zadowolona założyła ręce na biodra i wyczekująco spojrzała na męża.
- Bella! Zdejmuj z niego tą tarczę!- walnął pięściom o kanapę, a my wybuchnęłyśmy śmiechem. 
- Dziękuje mamusiu.- triumfalnie się uśmiechnęłam i wstałam z kolan chłopaka, po czym podbiegłam do wampirzycy i ucałowałam jej policzek. - Chodźmy Jacob.- złapałam ukochanego za rękę i poprowadziłam do swojego pokoju. - Przebiorę się tylko i zjemy śniadanko co?- podeszłam do garderoby i zaczęłam przebierać w ciuszkach od Alice. Z ciocią mam cudny kontakt. W przeciwieństwie do mamy, uwielbiam się ładnie ubrać i jeździć na zakupy. Alice jest tym faktem wniebowzięta. 
- Dobra, ale bez żadnej krwi.- kątem oka zauważyłam jak się wzdrygnął,
- Jasne.- uśmiechnęłam się do niego szeroko,- Zrobimy jakieś pyszne - LUDZKIE- śniadanko. 
- Na serio?- zdziwił się i zmarszczył czoło.- Nessie...- westchnął.- Ja tylko żartowałem. Wiem, że wolisz krew. Ja zjem coś innego, a ty możesz się śmiało napić. 
- Nie Jacob.- posłałam mu uśmiech.- Jestem w połowie człowiekiem i mimo, że już od niemowlaka wolałam krew, normalnie jedzenie też przełknę. Nie mówię, że odstawię teraz moją wampirzą dietę, ale przy tobie będę ją hamowała, bo zdaję sobie sprawę z tego, że Cię to wybrzydza. Już mi wystarczy, że spędzasz dnie przy wampirach. 
- Renesmee naprawdę nie musisz.- podszedł do mnie i objął w pasie, po czym ucałował moja szyję.
- Ale chcę.
-JAKE!- usłyszałam z salonu głos tatusia.
- MAMO!- Jęknęłam cicho, ale wiedziałam, że ich wampirze zmysły to usłyszą.- Czemu zdjęłaś tarczę?
- Mama poszła do Cullenów.- poczułam powiew wiatru i odwróciłam się w stronę wejścia. Tata już tam stał.
- Super.- mruknęłam.- A mógłbyś łaskawie nie czytać w naszych myślach? 
- Jasne.- uśmiechnął się.- Ale nie chcę.
- Świetnie.- burknęłam i odwróciłam się na powrót do garderoby. Ale on jest nadopiekuńczy! YH! Ale mimo to strasznie go kocham i nie umiem się gniewać. Cieszę się, że rozumie nietypową miłość, która łączy mnie i Jake'a i pozwala mu tutaj przesiadywać.
- Dobre podejście córeczko.- uśmiechnął się mężczyzna, po czym podszedł do mnie i dał buziaka w policzek. - Też Cie kocham.- dodał.- No i niech wam będzie. Dołączam do Belli. - popatrzył się na Jacoba znacząco.- Jak się bardzo postaram potrafię czytać w myślach, nawet na taką odległość, więc bez głupich pomysłów, tak?- powiedział ostrzegawczym tonem.- Zrób coś nie tak, a rozszarpie Cię.
- Jasne, jasne. - mój chłopak teatralnie wywrócił oczami. 
Tata się zaśmiał i wyszedł z pokoju. 
- Bawcie się dobrze!- krzyknął jeszcze na odchodne i wyszedł z domu.
- Co powiesz na to?- spytałam Jacoba, wyciągając ten zestaw:



- Na pewno będziesz wyglądała pięknie.- powiedział z promiennym uśmiechem.- Leć się już przebrać, bo padnę z głodu.
- Idę już idę. - zaśmiałam się.- Za 120 sekund w kuchni. Mówię poważnie.- puściłam mu oczko i pobiegłam do łazienki.
Wykorzystując fakt, że jednak w połowie jestem szybką i zwinną wampirzycą, błyskawicznie rozczesałam włosy i się przebrałam. Tak jak zapowiedziałam po dwóch minutach byłam w kuchni.
- Ale mam farta.- stwierdził Indianin.
- Dlaczego?
- Bo moja dziewczyna, nie każe czekać na siebie godzinami.- zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Możemy zjeść naleśniki?- zapytałam. To w sumie smakowało mi najbardziej z ludzkiego jedzenia. Przekonałam się o tym, kiedy odwiedzałam Charliego i musiałam zmusić się do zjedzenia czegokolwiek. Dziadek przygotował wtedy właśnie naleśniki. Nawet mi zasmakowały. Nie były co prawda tak pyszne jak zwierzęca krew (ludzkiej nie pijam. Piłam ją tylko jako niemowlę, później już polowałam na zwierzęta.) ale bardzo dobre.
- Oczywiście skarbie.- powiedział i podszedł do blatu, czekając aż wyciągnę potrzebne składniki.
Kiedy je przygotowałam - Jake zabrał się za robienie śniadania, a ja mu się przyglądałam. Zawsze pijałam krew, nie mam pojęcia jak robi się ludzkie potrawy... 
- Nessie... - zaczął, przewracając jednocześnie placek na patelni. Robił to z taką precyzją, że aż się zdziwiłam, a przecież połowa mojej rodziny to wampiry, które wszystko robią perfekcyjnie.
- Tak?- zapytałam wreszcie, chcąc, aby dokończył.
- Wiesz... Podczas kiedy byłem tyle z Billim...- powiedział lekko speszony.- Yh.- westchnął.- Bardzo dużo mu o tobie mówiłem.- przyznał. - wieszcz, czasem zdarza się tak, że nie kontroluje tego. Jak długo Cię nie widzę, tęsknota robi tak, że mogę myśleć i mówić tylko o tobie. - zachichotałam cicho i chyba nawet się lekko zarumieniłam, ale dalej słuchałam uważnie.- No i... Mój tata już dawno zaakceptował, że wpoiłem sobie córkę wampira i chciałby Cię poznać...- powiedział nie odrywając wzroku od kolejnego naleśnika, który delikatnie się przysmażał.
- Twój tata, chcę mnie poznać?- wydusiłam z siebie nie mogąc wyrwać się z szoku.
- Yhy.- przytaknął.
- Ale przecież... Przecież twoje plemię tak bardzo nienawidzi wampirów. - nic nie rozumiałam. Wnuk wielkiego Alfy-Quila Ateary II, chcę poznać córkę syna Carlisl'a? 
- Tak... wampiry i wilkołaki to odwieczni wrogowie, ale mój tata rozumie moc wpojenia. Poza tym kto jak kto, on zawsze szanował twoja rodzinę mimo obrzydzenia do krwiopijców. Przepraszam... wampirów.
- Nie wiem Jake...- zawahałam się.
- Rozumiem, jak się nie zgodzisz.- uśmiechnął się. W jego oczach widziałam iskierki nadziei. Nie chciałam go zawieść, ale bałam się... Bałam się, że sobie nie poradzę, że Billy mnie nie polubi i wszystko zniszczę.
- Boję się...- przyznałam.
- Nie masz czego kochanie.
- Mam Jake...- westchnęłam.- Nie wiem jak to się mogło stać, że wpoiłeś sobie wampira.- zaśmiałam się.
- Hybrydę.- poprawił mnie szybko.
- Czy twój tato traktuje mnie inaczej niż innych wampirów?
- Myślę, że tak.- wzruszył ramionami.- Nie jesteś wampirzycą. Nie musisz pić krwi żeby przeżyć, twoje serce bije, masz ciepłą skórę, nie masz w sobie wampirzego jadu, śpisz, płaczesz i najsłodziej w świecie się rumienisz.- zaśmiał się.- Nawet nie masz 25 chromosomów. Tylko 24. Tak jak ja. -odłożył ostatniego naleśnika na talerz, wyłączył gazówkę i podszedł do mnie obejmując w pasie. - Jesteś nieśmiertelna, owszem. Tak jak ja. Więc jedyne co Billi ma do zastrzeżenia to to, że jednak jesteś tą wampirzycą w połowie co cechuje twoja biała cera, preferowanie krwi i dary. Przecież wyostrzone zmysły mam i ja. Czasem mam wrażenie, że jesteś bardziej podobna do mnie niż twoich pijawek.
- Wampirów.- poprawiłam go i musnęłam usta.- Porozmawiam z rodzicami, dobrze?- uśmiechnęłam się. 
- Dobrze.- odwzajemnił to i ponownie czule mnie pocałował.
- No już gołąbeczki, śniadanie wam stygnie. - usłyszałam chichot mamy, która nie wiem kiedy się tu pojawiła.
- Dzięki Bells. - mruknął Jacob.- A było tak miło.
- Kochanie...- do kuchni wszedł tata.- Błagam narzuć na niego tą twoją tarczę, bo jeszcze zabije chłopaka naszej córki. 
Jake prychnął. 
- Też cię lubię Edek.
Tato spojrzał na niego spode łba, a po chwili się uśmiechnął.
- Dziękuje skarbie- ucałował policzek swojej żony.
- Jemy?- zapytałam rozbawionego wilkołaka.
- Jemy.- puścił mi oczko i zasiadł do stołu.
- Co robiliście u Cullenów?- zapytałam.
- Tak sobie poszliśmy.- rodzicielka posłała mi uśmiech.- Jesz naleśniki?- zmarszczyła czoło.
- Tak.- uśmiechnęłam się dumna z siebie i wzięłam pierwszego kęsa. Pierwsze wrażenie było odrzucające, ale nie chciałam pokazać tego Jakowi, więc dzielnie wzięłam kolejnego. Z każdym gryzem stawały się smaczniejsze. Mogłabym się przyzwyczaić, ale jak Jacob będzie w rezerwacie, idę na polowanie.
- Jedz jedz skarbie.- uśmiechnął się tato.- Ale jakbyś jednak zapragnęła krwi, pozwalam Ci rzucić się na niego.- wskazał na Jacoba.
- Ha Ha Ha. Bardzo zabawne.- skomentował chłopak.
- Też tak sądzę.- powiedział i zadowolony wyszedł z pomieszczenia.










Cześć ludzie!!!!! Tak prezentuję się pierwszy rozdział. Jakoś wyszło, że cały jest z perspektywy Nessie, ale oczywiście tak nie będzie. To ulega zmianie ;) 
Mam nadzieję, że się wam podoba :D 
Jeżeli macie jakieś pytania, lub zastrzeżenia "walcie śmiało" w komentarzach z chęcią odpowiem :*

POZDRAWIAM !

 


6 komentarzy:

  1. Super rozdział, Renesmee i Jacob słodko. A Edward po prostu szaleje <3 czekam na jakiś moment z Alice
    Pozdrawiam ~Zuza~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje bardzo :*
      Jasne Alice będzie na pewno. Ja osobiście uwielbiam każdego z Cullenów bardzo, więc napewno będzie każdy ne martw się :) Mimo, ze historia jest głównie o Jacobie i Nessie nie zabraknie innych wampirów :)
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Jej! Nareszcie 1 rozdział ! Ogólnie pomysł na bloga super. Już sobie wyobrażam co Edek wyczytał z myśli Jacoba. haha
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki :*
      Hahahha chyba dobrze sobie wyobrażasz XD
      Next pojawi się niedługo ;)

      Usuń
  3. "Też cię lubię Edek" - padłam :-D :-D :-D
    Świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń