poniedziałek, 18 stycznia 2016

Heeej :D

Dodałam już dziś rozdział i wraca, żeby zaprosić was do nowej zakładki, gdzie możecie zadawać pytania do bohaterów opowiadania i do mnie. Nie będę się wam rozpisywać, bo wszystko jest wyjaśnione o TUTAJ:

http://zmierzch-renesmee-jacob.blogspot.com/p/zapytaj-bohatera-autorke.html

niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział 3

*Jacob*

Renezmee wtulała się we mnie, nie chcąc puścić. Moja "krucha" i "delikatna" - bo w rzeczywistości SILNA PÓŁ WAMPIRZYCA - miała mocny uścisk. 
Nessie kurczowo trzymał się mojej koszulki, jakbym miał jej gdzieś zaraz uciec. Była bardzo zdenerwowana, choć nie wiedziała nawet o o chodzi... 
Carlisle mi wszystko wyjaśnił, ze szczegółami, a ja mimo szoku, decyzję podjąłem prawie natychmiastowo...
- Kochanie...- doktor zwrócił się do swojej wnuczki, a ona nie uwalniając mnie z uścisku , odwróciła się do niego. - Może ja ci wszystko wyjaśnię?
Dziewczyna pokiwała twierdząco głową. Usłyszałem jak jej serce, które i tak zawsze bije szybciej niż u normalnego człowieka, zaczyna przyspieszać. Ten dźwięk był teraz tak donośny... Nie dziwię się. Nessie się bała. Bała się co zaraz usłyszy. Wiedziała, że stało się coś ważnego. Bieda. Nie wiedziała czego ma się spodziewać. Miała zaciśnięte zęby, jakby szykując się na najgorsze. 
Przycisnąłem ją jeszcze mocniej do siebie, dodając tym otuchy.
- Spokojnie.- szepnąłem jej do ucha, a ta odrobinę się rozluźniła.
- Chodzi o to Renesmee, że musimy wyjechać z Forks.- walnął prosto z mostu. NO SERIO? - pomyślałem. Ale subtelnie! 
Nessie jęknęła cicho i przycisnęła swoją twarzyczkę do mojego torsu. Z jej oka wyleciała, pojedyncza łza. Najwyraźniej moje biedactwo źle połączyło fakty: Zdenerwowane miny wszystkich pijawek, poważna rozmowa Carlisle'a ze mną i w dodatku WYJAZD. Założę się, że właśnie myśli, że już na zawsze musimy się rozstać.
Jednak prawda jest taka, że nie ma takiej opcji. Wpoiłem sobie Renesmee i nie ma mowy, abym kiedykolwiek zostawił. Jest dla mnie najważniejsza w całym świecie. Co ja właściwie wygaduje?! Ona jest całym moim światem. Gdybym musiał ją opuścić, chyba bym się zabił.
 Przeobraził w wilka i zaczaił gdzieś w lesie, podróżując samotnie. A potem zrzucił z klifu, prosto pod samochód... Jaka szkoda, że takim marny czymś, nie da się zamordować zmiennokształtnego. A nie mając Renesmee obok, chyba właśnie tego chciałbym najbardziej. Czasem zakochana osoba nie może żyć bez swojej drugiej połówki, a co dopiero wilk po wpojeniu?! Ktoś dla kogo już nie ma odwrotu. Po wpojeniu mogę myśleć, mówić tylko o niej. Magiczna więź połączyła nas na zawsze i nic nie może tego przerwać. Nawet napięte relacje wampirzo - wilcze.
- Gdzie jedziemy?- szepnęła.
- Do Finlandii.- powiedział Carlisle. 
Po pokoju znów rozległ się jęk dziewczyny i jej szloch.
- Carlisle!- spiorunowałem go spojrzeniem. Jak mógł trzymać ją tak długo w niepewności?!
- NIGDZIE NIE JADĘ!- Zaczęła histerycznie protestować.- NIE ZOSTAWIĘ JACOBA!
- Kupimy ci nowego pieska.- zażartował Emmett.
Nessie po raz pierwszy od kilku minut, wyrwała mi się z objęć, podbiegła do swojego wujka i dała mu niezłego kopniaka w nogę, po czym ostro warknęła, obnażając kły. Prawda prawdą, Emmetta nic nie zabolało, ale i tak był w szoku, zachowaniem bratanicy.
- Renesmee!- skarcił ją Edward, a ta się odwróciła i warknęła również na niego.
- NIE ZOSTAWIĘ JAKE'A! - Wrzasnęła i w ułamku sekundy, znów znajdowała się w moich ramionach.
Miałem dość! Czemu nikt jej jeszcze ni powiedział?! Czekali aż się uspokoi?! Chyba powariowali! Ciekawe ile im by zajęło pozbieranie się po takim odkryciu. Postanowiłem działać i nie czekać, aż te pijawki łaskawie powiedzą, że jadę z nimi!
- Ness.- pogłaskałem ja po głowie.- Nie płacz kochanie.- ująłem jej twarz w dłonie i ucałowałem mokry policzek.- Nikogo nie zostawiasz, jadę z wami. O tym właśnie rozmawiałem z Carlisle'm. 
- Co?- wydusiła z siebie a ja się uśmiechnąłem.
- Obiecałem, że będę przy tobie zawsze? No to teraz dotrzymuje danego Ci słowa.
Jej buzia od razu się rozpromieniła.
- Ale jak to?
Spojrzałem znacząco, na dziadka swojej dziewczyny, aby ten kontynuował.
- Renesmee...- zaczął, podchodząc bliżej niej.- Stwierdziliśmy, że ty i Jake nie możecie żyć bez siebie, więc postanowiliśmy zapytać, czy nie chciałby dołączyć do nas. Zgodził się niemalże od razu.
Spojrzałem na miny zebranych. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Tylko Rosalie trochę się skrzywiła, ale mi też nie uśmiecha się mieszkanie z nią.
- Naprawdę? - cały czas nie dowierzała. Była w prawdziwym szoku.
Rzuciła się mi na szyję, a ja ją podniosłem.
- I tak bym, bez ciebie, nie wyjechała.- szepnęła mi do ucha, przez łzy. - Nigdy Cię nie opuszczę Jacob.- ścisnęła mnie jeszcze mocniej.
- A ja Ciebie. Obiecuję.
- Ale Jake...- dziewczyna nagle oderwała się o de mnie i spojrzała wzrokiem, pełnym niepewności. - Co z twoją watahą i Billim?
- Nie martw się. - pogłaskałem jej policzek.- Będę ich odwiedzał, a oni zrozumieją. - starałem się nie pokazywać, jak bardzo boli mnie fakt, opuszczenia ich, ale i tak bym to zrobił, gdyby Ness wyjechała, be ze mnie. Pewnie przeobraziłbym się w wilka i zniknął na kilka miesięcy, tak jak wtedy, gdy dowiedziałem się o ślubie Bells z Edwardem. Tyle, że teraz byłoby o wiele gorzej... Pozbieranie się po stracie Reenesmee, byłoby niemożliwe.
- Jacob...- westchnęła, powstrzymując płacz.- Nie chcę wiedzieć czy oni to zaakceptują, ale co z tobą?
- Na pewno, będę tęsknił, ale...- Nessie już chciała coś powiedzieć, ale przyłożyłem jej palec do ust. - Zamknij czy.- zrezygnowałem z poprzedniej wypowiedzi i wpadłem na inny pomysł.
 Dziewczyna niechętnie wykonała moje polecenie. Ująłem jej małą, w porównaniu do mojej, dłoń i przyłożyłem sobie do policzka.- A teraz pomyśl co byś czuła, wiedząc, że już nigdy się nie zobaczymy.
Moja mała się wzdrygnęła, ale już po chwili w mojej głowie pojawił się szary obraz. Był strasznie zamazany. Jakby, oglądany przez zaszklone oczy. W końcu udało mi się dostrzec, że to szare pomieszczenie, a w jego centrum siedziała skulona Renesmee, z kolanami podciągniętymi pod brodę. W rękach, trzymała maskotkę wilczka, którą dostała o de mnie, zaraz po swoich narodzinach.
Płakała. Bardzo, bardzo cicho.
Nagle do pokoju weszła jej cała rodzina... Spojrzała w ich stronę, wzrokiem pełnym smutku, w których kryła się maluteńka iskierka nadziei. Błądziła wzrokiem, po wszystkich... Edward, Bella, Rosalie, Emmett, Jasper, Alice, Carlisle, Esme i znów Bella. Spodziewałem się, że to mnie tak wypatruje. Wampirzyca spojrzała na nią przepraszająco, na co jej córka, ponownie podwinęła kolana i schowała głowę w burzy włosów, przyciskając do siebie maskotkę.
Po tej scence, oderwałem sobie dłoń Ness z policzka i mocno ją przytuliłem. Kątem oka zauważyłem jak Edward się wzdrygnął, Zapewne i on oglądał myśli dziewczyny.
- Teraz już wiesz dlaczego cie nie zostawię? Nessie... Ja czułbym to samo co ty. Całe wieki.
Jej ciało przeszedł dreszcz.
- Jedziesz z nami...?
- Oczywiście.- uśmiechnąłem się do niej, a ona stanęła na palcach i złożyła na moich ustach, delikatny pocałunek.
- Wzruszające.-parsknął Emmett.- Ale teraz załatwiamy szczegóły. Jeśli chodzi o sypialnie to jak? Ja z Rose, Edek z Bells, Alice z Jasperem, ty z Esme, a Jake z Ness?- zaśmiał się, za co Edward i Bella, spojrzeli na niego morderczo.
- Carlisle? - odezwał się, rozgoryczony, Edward.- Co z budą dla niego?- uśmiechnął się szyderczo.
- Zabawne.- mruknąłem.
- Ej!- Nessie założyła ręce na biodra i podniosła jedną brew.- Ktoś mi wyjaśni całą resztę? O jaką budę ci chodzi?- zwróciła się do swojego ojca.
- Już ci tłumaczę, wnusiu. - powiedział doktor.- Wszyscy stwierdziliśmy, że zapach Jacoba nie jest dla nas przyjemny, tak samo jak zapach nasz dla niego, więc przez jakiś czas, będzie mieszkał w małym domku niedaleko naszego. Posiadłość tak jak ta, jest w środku lasu, więc spokojnie. Będzie to kilkanaście, może kilkadziesiąt metrów. Na jakiś czas. W końcu się do siebie przyzwyczaimy.
- Ok...- westchnęła. Jej chyba tak jak mi, bardzo podobał się plan zamieszkania razem.
Edward warknął, ostrzegawczo.
Nie czytaj w moich myślach!, pomyślałem, ale on tylko parsknął śmiechem.
- Dobra, siadajcie!- Carlisle wskazała na kanapę. My wszyscy usiedliśmy przed nim, a on stanął i zaczął tłumaczyć.- Już wiem, jak będzie wyglądała nasza rodzina. Nie zmieni się to, że Esme i ja będziemy przybranymi rodzicami, was wszystkich. - wzdrygnąłem się, ale mam nadzieje, że nikt tego nie zauważył... Mam być synem wampira? - Ok. My będziemy mieli 32 lata, a wy wszyscy po 16. Obmyśliłem to tak, aby nikt nie musiał ukrywać się ze swoim związkiem, więc... Jakby ktoś pytał, zawsze chcieliśmy mieć ósemkę dzieci. Dziwne marzenie, ale realne. Chcieliśmy dać rodzinę biedym sierotom, więc najpierw zaadoptowaliśmy Alice, jak miała 10 lat. Po dwóch latach, zaadoptowaliśmy Rosalie i Jaspera, ponieważ są bliźniakami. Tak. To też się nie zmieni, będziecie udawać rodzone rodzeństwo. No i tak się stało, że los połączył Jaspera go z przyrodnią siostrą. Powiecie, że jak mieliście po 15 lat, Rose zakochała się w jakimś chłopcu z domu dziecka, którego poznała na obozie. A my... Skoro już dwójka naszych dzieci byli razem, a i tak planowaliśmy kolejną adopcję... zaadoptowaliśmy Emmetta. No i zostaje nam Bella z Edwardem, oraz Jacob i Nessie... Więc was adoptowaliśmy w tym roku. Niedawno,. Tuż przed przeprowadzką. Bello, Renesmee... Jesteście do siebie bardzo podobne, więc również udajcie bliźniaczki, ale dwujajowe. No, a skoro wy, byłyście w związku z dwoma chłopakami z domu dziecka, adoptowaliśmy całą czwórkę. - Dokończył i spojrzał na nasza reakcje. Wszyscy byliśmy zdziwieni, ale plan nie był najgorszy. - Oczywiście jest to mało prawdopodobne, ale jednak. Są rzeczy bardziej, niewiarygodne, które dzieją się na tym świecie.
- Ok...- pierwszy, po długiej ciszy, odezwał się Emmett.- Faktycznie ludzie zrobią oczy jak pięć złoty, ale uwierzą.
- Jasne. Tym bardziej, jak załatwimy potrzebne dokumenty.- skinął głową, do Jaspera. - Ogólnie, wyjeżdżamy już za dwa tygodnie. Myślę, że tak jak wam przydzielę rolę, tak wszystko wspólnie załatwimy. Zgoda?- wszyscy mu przytaknęliśmy.- Więc... Są nam potrzebne dowody tożsamości, dokumenty adopcji i tak dalej... Tym jak zwykle, zajmą się Jasper i Alice. Jeśli chodzi o dom, w Finlandii, wymaga bardziej nowoczesnego wystroju, niż ten z kilka dziesięciu lat wstecz. Myślę, że tym najlepiej zajmą się Esme i Rose, a Emmett pojedzie z nimi, aby dopilnować, powstania domu Jacoba. Ja zajmę się ogólnie całą wyprowadzką, a wy...- spojrzał na mnie, moją dziewczynę i jej rodziców. - Zajmiecie się spakowaniem nas no i oczywiście po waszej stronie leży, powiedzenie Charliemu i ludziom z La Push.
Po raz kolejny dziś, się wzdrygnąłem. Nie wiedziałem, jak zareaguje moja wataha i tata, ale  byłem pewien, że jadę z pijawkami, aby być blisko Ness.
- Oczywiście.- odpowiedział mu Edward, pełen powagi i stoickiego spokoju. Widać, że on i jego rodzina, wiele lat uczyli się opanowania, bo wychodziło im to tak super, że aż się na nich wkurzyłem. Opuszczenie La Push i to nie na parę miesięcy - kiedy to jako wilk błądziłem, by poukładać sobie pewne sprawy - a na zawsze, było dla mnie strasznie trudne, a pijawki udawały obojętność.
- Porozmawiam dziś z Billim. - odezwałem się i złapałem dłoń Renesmee.- Czy Ness może pójść ze mną do rezerwatu?- zapytałem.
Wszyscy spojrzeli się na mnie, jak na jakiegoś ułoma, który sobie coś uroił.
- Tata Jake'a chciał mnie poznać.- wytłumaczyła Nessie i przełknęła ślinę.
- Nie puszcze mojej bratanicy do zapchlonych kundli.- wrzasnęła Rosalie.
- Licz się ze słowami blondi.- prychnąłem, starając się, nie dać wyprowadzić z równowagi.
- Przestań Rose.- powiedziała Bella.- Znam każdego z watahy z osobna, nie skrzywdzą Renesmee, tymbardziej, że Jacob ją sobie wpoił. A Billy? Go znam od dziecka. To uczciwy człowiek i skoro ma ochotę poznać Nessie, ja się zgadzam.
- Bell ma rację.- poparł ją Edward.- Ale...- zwrócił się do mnie, jak zwykle ostrzegawczym tonem.- Ma wrócić do domu, zanim się ściemni i pilnuj jej.
- Oczywiście tato.- wywróciłem oczami, a wampir spojrzał na mnie z pode łba.
- Weź już lepiej chodź.- moja dziewczyna, uśmiechnęła się i wstała z kanapy.
Widać, że była poddenerwowana i w sumie jej się nie dziwię... Za chwile miała wylądować na terenie pełnym zmiennokształtnych i poznać mojego tatę... Renesmee doskonale zdawała sobie sprawę, że relację między watahą, a jej rodziną, przed laty były napięte, ale nie ma się czym martwić. Przecież już dawno zakopaliśmy topór wojenny.
- Będzie kiepsko co?- przerwała panującą ciszę.
- Dlaczego?- zmarszczyłem czoło i mocniej ścisnąłem jej dłoń.
Ona tylko podniosła brwi i blado się uśmiechnęła.
- Nie martw się Nessie.- kciukiem, pogłaskałem wierch jej dłoni.- Będzie dobrze. Tata chce cię poznać, bo doskonale wie, jak silne uczucie i przywiązanie nas łączy. Wpoiłem sobie Ciebie, taką, jaka jesteś i nie ważne czy w postaci wampira, zwykłego człowieka, czy hybrydy.
- Mam nadzieje, że to nie będzie aż tak bardzo przeszkadzało.- szepnęła.
W sumie, Ness po raz pierwszy od dawna, miała mieć styczność z kimś innym, niż wampir o bardzo dawna. Cullenowie trzymali ją w ukryciu przed ludźmi, bo za bardzo rosła w oczach. Nikt w Forks, prócz Charliego i watahy, nie mieli pojęcia o istnieniu dziewczyny.
To, miało zmienić się już za dwa tygodnie... Miała iść do normalnej szkoły, poznać prawdziwych ludzi...
Aż zacisnąłem dłonie w pięści, kiedy do głowy, przyszła mi nieprzyjemna myśl. Renessme jest piękna. O wiele śliczniejsza od tej całej rodzinki wampirów. W przeciwieństwie do nich, prócz zniewalającej urody i cery bez skazy, miała najprawdziwsze rumieńce, które robiły ją, jeszcze piękniejszą.
Ileż to chłopaków, będzie wzdychać na widok mojej dziewczyny? HA! Ja wiem, ze Nessie w magiczny sposób jest przeznaczona mnie, ale kto o tym wie? NIKT. Ależ to będzie trudne... Może Eward okaże się na tyle pomocny i będzie mi przekazywał najciekawsze myśli...? A może, własnie będzie go bawiło moje zdezorientowanie? Obstawiał bym to drugie...
Co prawda wilkołak jeszcze nigdy nie dostał kosza, od wpojonej sobie osoby, ale po tym jak zmiennokształtny, wpoił sobie córkę wampirów, już niczego z naszych legend nie jestem pewien.
Moje rozmyślenia, przerwał cichy jęk Renessme.
Szybko zorientowałem się, że znajdujemy się na granicy terytorium- moim i wampirów.
Mimowolnie się uśmiechnąłem. Miło było tu wrócić... Przez ostatnie lata całymi dniami przesiaduje z pijawkami, ale po raz pierwszy od tych lat, cieszę się na przekroczenie granicy.
Tak to właśnie działa. Teraz jestem z Renesmee, więc wrócenie do dmu sprawia mi przyjemność, bo i tak jest ze mną. Jednak kiedy musiałem ją zostawić i wracałem na noc do rezerwatu, już tęskniłem i zniecierpliwiony oczekiwałem poranków, aż znów się zobaczymy.
Własnie dlatego postanowiłem, jechać z nimi. Zostanie w La Push, nie jest warte opuszczenia Nessie. Jestem bardzo wdzięczny Carlislowi, że zaproponował mi pojechanie z nimi. BA Gdyby tego nie zrobił, na czterech łapach pobiegłbym za nimi i sam się wepchnął do ich rodziny. Aż na samą myśl, przechodzą mnie ciarki... BLE. Być w rodzinie wampirów.
Kiedy tylko wyszliśmy z lasu, moim oczom ukazał się malutki domek, a na jego werandzie siedział Billy, na swoim wózku inwalidzkim. Jego wzrok, od razu powędrował na Renesmee, co nie uszło uwadze mojej dziewczyny. Spuściła głowę i ścisnęła moją dłoń jeszcze bardziej. Zerknąłem na tatę, który na widok Nessie szeroko się uśmiechnął, co mnie na początku z lekka zdziwiło, ale później zdałem sobie sprawę, że mój tato jest pokojowym człowiekiem i mimo, że nie przepadał za " zimnymi ludźmi", rodzinę Cullenów zawsze uważał za osoby porządne.
- Cześć Billy.- przywitałem się radośnie, stając na podwórku.
- Cześć Jake.- uśmiechnął się i raz jeszcze zerknął na Renesmee, która w końcu odważyła się podnieść spojrzenie, na mężczyznę.- Dzień dobry Renesmee.
- Dzień dobry.- szepnęła nieśmiało.
- Wejdźmy do środka.- zaproponował.- Zbiera się na deszcz.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu, od razu udaliśmy się do kuchni. Zaparzyłem nam herbaty (oczywiście mnie i tacie. Ness nie przepadała za ludzkim odżywianiem, a przecież nie podam jej tu krwi).
- Cieszę się, że wreszcie mogę poznać wybrankę mojego syna.- odezwał się po dłuższym milczeniu. - Rozumiem, że jesteś skrępowana, ale nie martw się. Znam moc wpojenia i wiem jaka jest silna. Znam także twoją rodzinę i naprawdę ich szanuje dziecko.
Zobaczyłem jak kąciki ust Renesmee delikatnie uniosły się ku górze. Zaraz poźniej spojrzała na mnie znacząco...
- Apropo wpojenia...- odchrząknąłem i spojrzałem na ojca, najłagodniej jak tylko mogłem. Żal ściskał mi serce, na myśl  zostawieniu go, ale doskonale wiedział, że rozstania z Renesmee bym nie przeżył. - Tato... Minęło już kilkanaście lat odkąd Cullenowie tu mieszkają i niestety przyszedł czas, aby się stąd wynieśli... kontynuowałem, bacznie śledząc jego mimikę twarzy. Czekałem, aż coś powie, ale jednak się ni doczekałem...- Powiedziałeś, że doskonale znasz moc wpojenia... Więc zapewne wiesz o tym, ze nie mogę opuścić Renesme...- zamilkłem, bo wiedziałem, że się domyślił. Nareszcie tym razem przejął inicjatywę i się odezwał:
- Jedziesz z nimi?- spytał, starając się zachować kamienną twarz.
- Tak postanowiłem...- wyszeptałem i spuściłem głowę w dół. Ku mojemu zdziwieniu, tata podjechał do mnie i pogłaskał po głowie.
- Jake... Masz już 27 lat i swoje życie.- odezwał się. - Jestem dumny, że potrafiłeś podjąć taką decyzję. Wiedziałem, ze ten moment kiedyś nastąpi i wiesz mi, że jestem wdzięczny Cullenom, że przyjmą Cię pod swoje skrzydła. Cieszę się, ze zdają sobie sprawę, że wpojonego wilka i jego wybranki rozdzielać nie można. Żaden rodzic nie chce aby jego dziecko cierpiało, a wiem, że gdybyś został tak by było. Synu... Naprawdę wiedziałem, ze ta chwila nadejdzie, odkąd tylko się dowiedziałem, że wpoiłeś sobie wnuczkę Carlisle'a. Bądźcie szczęśliwi, ale obiecaj, że będziesz mnie odwiedzał.- dokończył swój monolog, a ja go mocno przytuliłem. Jestem twardym facetem, w końcu wilkiem, ale w tym momencie emocje wzięły górę i spod moich powiek, wydobyła się pojedyncza łza.
- Dziękuje tato.
On tylko porozumiewawczo skinął głową.
- Dokąd i kiedy się wyprowadzacie?- spytał.
- Do Finlandii, za dwa tygodnie.- odezwała się Nessie.- Wtedy osiągnę w pełni dojrzałość fizyczną, więc nie będę się starzeć.
- Pierwszy raz spotykam się z takim przypadkiem.- powiedział niespodziewanie. - Wampirzyca, ale i człowiek. W twoich żyłach płynie krew, a bicie twojego serca jest tak donośne... I do tego jesteś obiektem wpojenia zmiennokształtnego. To niesamowite. Mam nadzieje, że nie będziecie źli, jeżeli wprowadzimy tę historię do naszych legend.- uśmiechnął się.
- Jest niesamowita, prawda?- zaśmiałem się i objąłem dziewczynę.
- Bardzo. - Przyznał Billy. - Razem tworzycie piękną parę. Aż żal byłoby was rozdzielać.
- Dziękujemy.- odpowiedzieliśmy równo. - Ale nie widziałeś jeszcze najlepszego.- dodałem i porozumiewawczo zerknąłem na Renesmee. - Jest w połowie wampirem, więc ma i dar.
Dziewczyna się uśmiechnęła i niepewnie przyłożyła dłoń do policzka mojego taty. Jego oczy, jak u każdego, na którym Ness używa daru, zrobiły się puste, a Billy przez kilka minut wpatrywał się w jeden punkt. Kiedy Renesmee skończyła "seans" szepnął tylko "niesamowite".
W sumie dalszy pobyt minął na całkiem przyjemnej atmosferze. Renesmee poznała także moją siostrę, która przecież tak jak ona, została wpojona, przez jednego z moich przyjaciół z watahy, więc długo o tym rozmawiały. Jak zaczęło się ściemniać, postanowiłem odstawić Ness do pijawek, aby Edward nie zrbił mi wykładu o "niepunktualności" oraz "nieodpowiedzialności".
- Super było ich poznać.- odezwała się, kiedy przekroczyliśmy granicę. - Miałam spore obawy, ale to naprawdę sympatyczni ludzie.
- Wiem.- uśmiechnąłem się i ucałowałem jej policzek.- Szkoda, ze tak szybko musiałaś iść.
- Szkoda... Ale może będzie jeszcze okazja, żeby tam pójść? W końcu za dwa tygodnie wyjeżdżacie, pewnie całymi dniami będziesz przesiadywał w La Push.
- Jeśli z tobą to tak.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ


*Renesmee*

Przez ostatnie dwa tygodnie każdy był bardzo zabiegany... Mama musiała oznajmić Charliemu, że się wyprowadzamy, tata przypilnować, aby wszystko było spakowane, Alice i Jasper przez kilkanaście dni jeździli z Forks do Seatle i z Seatle do Fork, aby załatwić sfałszowane dokumenty przeprowadzki, adopcji, dowody tożsamości i tak dalej, babcia, Rose i Emett już od tygodnia są w Finlandii i zajmują się dekoracją domu, a dziadek załatwia nam loty, zapisuje do szkoły i przede wszystkim zwalnia się z pracy, oraz szuka nowej tam. W sumie tylko ja i Jacob, czasem komuś pomagaliśmy, a tak to całymi dniami siedzieliśmy w rezerwacie. Przyjaciele Jakoba są świetni.Mega zabawni. Co chwilę żartują. Poza tym poznałam wiele dziewczyn, które również są obiektem wpojenia. Kocham swoją rodzinę, ale poznanie kogoś nowego było świetnym doświadczeniem. Szybko złapałam z nimi wspólny język, szczególnie z siostrą Jacoba. Szkoda mi było ich zostawiać, bo kilka minut temu, odbyło się nasze ostatnie spotkanie, przed wyjazdem. 
Ciekawi mnie jak będzie w Finlandii... Wreszcie zasmakuje troszkę ludzkiego życia, bo do tej pory, jedynym człowiekiem do którego miałam dostęp był mój dziadek - Charlie i przez ostatnie dni, kilka osób z La Push. Jednak i tak, każdy wiedział, ze nasza rodzina jest inna i nie do końca ludzka. Teraz będę miała okazje poznać ludzi, którzy nie będą mieli pojęcia o "potworach z legend" i będa mnie traktować jak najzwyklejszego człowieka, a nie hybrydę. To doświadczenie mnie z lekka przeraża, ale i fascynuje. Z tego co wiem, od Carlisle'a, do tak zwanej "szkoły" pójdę już jutro. Zastanawia mnie, ile dziadek musiał wpłacić na szkołę, aby przyjęli tak dużo uczniów, na ostatnią chwilę. W końcu rozpoczęcie roku było już 3 tygodnie temu... Lepiej nie wnikam ile budżetu rodzinnego, poszło na "edukację", która nie jest nam potrzebna, bo mimo że nigdy nie chodziłam do szkoły, wiem więcej niż przeciętny dorosły, ale pozory trzeba zachować.
Własnie siedzimy w samolocie. Mieliśmy już jedną przesiadkę, więc jeszcze 3 godziny i jesteśmy na miejscu... Chyba nie muszę mówić, że każdy spogląda na nas, z szeroko otwartymi oczami i rozdziawionymi buziami. Cóż się dziwić... Pewnie po raz pierwszy widzą siedem nadludzko pięknych istot plus jeden nad zwykle przystojnego i nieziemsko zbudowanego nastolatka.
Nawet nie wiem kiedy, strasznie mnie zmuliło i nim się obejrzałam spałam już niczym dziecko. Obudziłam się dopiero kiedy lądowaliśmy w Finlandii. Później była przesiadka na TAXI, aż wreszcie dotarliśmy na miejsce.
Dom tak jak zapowiedział Carlisle był w środku lasu, podobnie jak poprzedni, więc otoczenie prawie się nie różniło. Sam budynek był cudowny. Aż nie mogłam się doczekać, wejść do środka...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

No hejka :) Długo mnie nie było, wiem wiem... Tłumaczyłm się już na poprzednich blogach. POWIEM KRÓCIUTKO. SZKOŁA.
Tyle nauki, że masakra co równa się z kompletnym brakiem czasu. Naszczęście już wszystko ogarnęłam więc stopniowo wracam do systematycznego pisania opowiadań. Moze rozdział nie za długi, ale mam jeszcze dziś naukę i kilka prac zaległych :P Więc muszę to wszystko ogarnąć. No nic. Natępny postaram się, aby był dłuższy :)